25 września 2014 ruszamy w trasę: „Śladami ruchu oporu na Ziemi Krośnieńskiej w 75 rocznicę wybuchu II wojny światowej i 100 rocznicę wybuchu I wojny światowej”.
Wydarzenia minionych lat okolic Beskidu Niskiego przybliżył nam przewodnik Bartek Machowski robiąc przystanek tuż za kamienną, monumentalną bramą cmentarza wojennego w Dukli. Wśród mogił żołnierzy, kreślił nam linię miejscowości przygranicznych, których dotyczyła operacja o Przełęcz Dukielską trwająca od 8 września do 30 listopada 1944. „Dolina śmierci” to nazwy powtarzane po obu stronach granicy: zarówno polskiej jak i słowackiej. Bowiem walczące strony poniosły ogromne straty. Wojska sowieckie 123 tysiące, czechosłowackie 6.5 tysiąca i niemieckie70 tysięcy poległych żołnierzy. Nazwa Dukla pojawia się w języku polskim i słowackim, a znaczy po prostu – przełęcz.
Dalsza trasa prowadzi do wsi Zyndranowa, gdzie przy wejściu do skansenu, stoi pomnik poległych żołnierzy. Przy okazji zwiedzamy muzeum. Dowiadujemy się, że żyli tu w koegzystencji Łemkowie, lud pastersko-rolniczy, Żydzi, Cyganie. Dzisiaj istnieją tutaj jedynie ślady dawnej kultury gdyż mieszkańców wioski przymusowo wysiedlono, głównie na Ukrainę. Pozostałych w ramach akcji „Wisła” w 1947 roku, przesiedlono na tzw. ziemie odzyskane.
Tuż za granicą kolejny pomnik upamiętniający poległych
w działaniach wojennych. Przejeżdżamy przez Świdnik oglądając muzeum wojskowe.
Z Belejowic idziemy niebieskim szlakiem na Rohulę (595 m n. p. m.). Ze szczytu drewnianej wieży widokowej widać słowacką Dolinę Śmierci i Górę Baranie po polskiej stronie. Miejsce na odpoczynek to drewniana chatka dostępna dla turystów przez cały rok.
Dalszy etap naszej trasy prowadził na Kruzlovą – miejsce osi głównego natarcia radzieckiego (po stronie słowackiej). Zatrzymaliśmy się przy interesująco wyeksponowanych czołgach T-34/85 rozwiniętych w szyku bojowym. Prawie wszyscy chcieli dotknąć żelaznego gąsienicowego pancerza i poczuć się choć na chwilę mężnym, co uwiecznione zostało w licznych fotkach.
W powrotnej drodze zjedliśmy obiadek w restauracji dukielskiej i zadowoleni wróciliśmy do domu.
Krystyna i Irena